Красива жена, Гданск в сянката на войната и загубена опера на Вагнер.
Грета предчувства как ще свърши всичко това. Съпругът ѝ Ернест Теодор, кръстен на Е.Т.А. Хофман, е маниакално привлечен от тайнствена опера на Рихард Вагнер. В живота им се появява смразяващият дневник на един французин. И Райнер Мария Рилке. И войната. И денят, в който руснаците завземат нейния град, нейния дом, нейния живот...
И само един млад поляк, случаен съквартирант, не пасва на прокълнатата мозайка на историята. Неговият син, невръстно момче, започва да създава наново света � от разказите на Грета. Свят, който отдавна е отминал в небитието.
Paweł Huelle (b. 10 September 1957 in Gdańsk, Poland) was a Polish prose writer.
Huelle studied philology at Gdańsk University, and later became a journalist. He worked for a time for the press service of Solidarność (Solidarity). He has also taught literature, philosophy, and history. He was director of the Polish Television in his home town from 1994 to 1999.
His literary debut came in 1987 with Weiser Dawidek, made into a film, Weiser, by Wojciech Marczewski in 2000.
Przepieknie napisana, zlozona z kilku historii, ktore polaczone sa jak puzzle - Brazylia, Wolne Miasto Gdansk, Waldopera w Sopocie; Niemcy, Polacy, Kaszubi; Wagner, Rilke i Hitler.
Milosc, przyjazn i okrucienstwo, a wszystko zanurzone w muzyce.
Bardzo piekna, gleboko liryczna opowiesc, w ktorej muzyka splata sie z literatura. Dyskretna, pozwala czytelnikowi na odkrywanie wlasnych emocji; nie bardzo dluga, a jednak poruszajaca mnostwo roznych watkow, ktore ukladaja sie jednak w logiczna calosc, jak symfonia. Atmosfera narastajacej grozy opowiedziana pieknym jezykiem, w zlowieszczym akompaniamencie wszechobecnego Wagnera: "Nadchodzi noc Nibelungow", ostrzega przed wybuchem wojny Ernest Teodor w swoim artykule, ktory nigdy nie ukazuje sie w druku.
Począwszy od konstrukcji, misternej jak koronka, w której na koniec wszystkie nitki schodzą się, wyłaniając wzór, poprzez język - erudycyjny, ale bez pretensjonalnego zadęcia - po tematykę, wszystko w tej powieści jest znakomite. To rzecz o tworzeniu, o muzyce, ale i o historii: ślepej lub złośliwie grającej losami jednostek i całych światów.
Śpiewaj ogrody. „Śpiewaj ogrody� jest powieścią, w której Paweł Huelle celowo i konsekwentnie próbuje naśladować powstawanie utworu muzycznego. Narrator wielokrotnie mówi, że tworzy partyturę. Osią tej opowieści jest historia odnalezienia niedokończonej opery Wagnera, którą jeden z głównych bohaterów książki uzupełnia, dopełnia. Muzykę odnajdujemy więc w kompozycji utworu, ale i w treści, w tym w dyskusjach i rozmyślaniach zaludniających powieść postaci. Bliski jest mi wewnętrzny spór między niemiecką tradycją klasycystyczno-romantyczną, a tą inną, mroczną, odwołującą się do pangermańskiej mitologii, reprezentowaną przez Wagnera. Ja zresztą bardzo nie lubię niemieckiej muzyki neoromantycznej, właściwie już trochę ekspresjonistycznej, więc nie tylko Wagnera, ale i Brucknera, Ryszarda Straussa, a nawet Mahlera. Innym aspektem muzyki, który mnie zawsze pociągał, jest piękno zawarte w formie, w formalnych regułach, którymi kierują się twórcy, szczególnie w okresie od baroku do romantyzmu. Jeden z najważniejszych bohaterów powieści, kompozytor Ernest Theodor Hoffmann, twierdzi, że początkiem muzyki była filozofia: "To zachwyt nad stosunkiem proporcji dźwięków, ich układem, który oddaje harmonię nie tylko własną, ale całego istnienia, zachwyt nad proporcjami, które dawały się ująć w obiektywnym porządku ścisłej wiedzy, otworzył Grekom oczy na nieskończone piękno i nieograniczone możliwości muzyki". Tak więc muzyczność to pewien rodzaj harmonii, także konstrukcyjnej, i tę ideę próbuje Huelle przenieść na grunt literacki. Pierwszy ślad muzycznego zamysłu jest już na stronie 18, w pierwszym rozdziale: "Dzisiaj, gdy próbuję opowiedzieć tę historię, nadać jej jakąś linię, rozpisać na kilka głosów, choć nie na pięciolinii, takich szczegółów już nie pamiętam." I zaraz później, w następnym zdaniu, odwołanie do Wagnerowskiego konceptu "unendliche Melodie": "Umknęły bezpowrotnie, jak tamta niekończąca się melodia, która nigdy nie zabrzmiała na scenie Opery Leśnej (...)�. Stosunek do Wagnera narratora, a może i samego autora jest niejednoznaczny. Opowiada się wprawdzie, ideologicznie, choć i estetycznie, po stronie niemieckiego romantyzmu i nurtów, będących jego spadkobiercami, ale ma taką wiedzę o dziele Wagnera i różnych faktach związanych z życiem kompozytora i recepcją jego twórczości, że trudno uznać, aby w jakimś stopniu nie uległ fascynacji ulubieńcem Hitlera. Frapujące jest śledzić różnorodne muzyczno-podobne chwyty Huellego. Warto np. zwrócić uwagę na narrację. Podstawowy narrator jest umiejscowiony w czasach w miarę współczesnych. Kiedy dokładnie, trudno precyzyjnie określić, z różnych szczegółów można wywnioskować, że w latach osiemdziesiątych. Przedstawia sceny ze swojego życia, poczynając od przeprowadzki z domu przy ulicy Polanki w Gdańsku do mieszkania w Oliwie, co zdarzyło się prawdopodobnie w początku lat sześćdziesiątych. Jednak ważnym narratorem jest także Greta, żona Hoffmanna, której opowieści przytaczane są bezpośrednio, najczęściej w pierwszej osobie. Wreszcie trzecia narracja to cytowany obszernie pamiętnik pierwszego mieszkańca domu przy Polankach, dla którego posiadłość została w XVIII wieku wybudowana, Francuza Francoisa de Venancourta. Główny narrator wprowadza postać Venancourta już wcześniej, otwarcie przyznając się do tworzenia muzycznej paraleli: "Pociąga mnie teraz prosty zabieg muzyczny (...): wyprzedzenie. Antycypacja. Na tle pierwszego akordu - wszystkiego, o czym była do tej pory mowa - pojawia się niespodziewanie element akordu drugiego, jego dominanta, zapowiadając, że wprowadzony zostanie motyw zalążku, w pestce, która dopiero zacznie obrastać miąższem opowieści." O innych relacjach opowiada często sam narrator, ale jednak całe partie książki widzimy niejako obiektywnie, z góry, niekiedy w czasie teraźniejszym (scena wyjazdu Ernesta Theodora do Budapesztu: "pyta Gretę", "Ernest Theodor (...) wyjaśnia", "śmieje się Greta" itp. Wszystkie te zabiegi narracyjne, nagłe zmiany czasu, mimo to nawleczone na dominujący przebieg czasowy odzwierciedlający tok życia narratora od dzieciństwa do dorosłości, są odbiciem rozwijającego się utworu orkiestrowego, w którym narrację przejmują kolejne instrumenty, w którym powracają ważne motywy, w którym jedna fraza przechodzi w drugą. Temu ostatniemu odpowiada zabieg, polegający na rozpoczynaniu nowego rozdziału od słowa lub wyrażenia, które pojawiło się w ostatnim zdaniu rozdziału poprzedniego, przy czym często następuje zmiana wątku. Np. pierwszy rozdział kończy się słowami "(...) Baltazar usłyszy ów przenikliwy ton, maszerując przez mroczny jodłowy las, niedaleko miasteczka Hammeln", a kolejny zaczyna się od " - Las jodłowy - powiedział ojciec - nigdy nie jest przyjemny.", a słowa te odnoszą się do zupełnie innej sytuacji. Takie przejścia występują zawsze, z wyjątkiem tego między ostatnimi dwoma rozdziałami, bo finałowa część wszystkie wątki musi już rozwiązać ostatecznie, zamykając się odwołaniem do pierwszych zdań. Tak więc powieść Huellego wspiera się na muzycznych fundamentach konstrukcyjnych, co więcej, konstrukcja ma tu kluczowe znaczenie. Interesuje mnie problem czasu, bo wydaje mi się, że w tego typu książce zdarzenia powinny być umieszczone w czasie bardzo precyzyjnie . Tymczasem autor jakby się chwilami gubił. Konkretne daty podaje rzadko, ale nie na tyle, żeby nie dało się uporządkować chronologii wydarzeń. Rozpatrzmy choćby taką sekwencję. Hoffmann jedzie do Budapesztu. Po powrocie, jak co roku (kiedyś "(�) Postanowili, że raz do roku, właśnie w czerwcu, będą spotykać się we czterech"), dochodzi do plenerowego, niedaleko domu przy Polankach, wykonania kwartetu Schuberta. I jest to ostatni taki koncert, więcej ich nie będzie. To rok 1932, następnego lata Niemcy ogarnie epidemia uwielbienia dla obejmującego władzę Hitlera, a w sopockiej Operze Leśnej zostanie wystawiony w pompatycznym entourage'u Tannhäuser; (kolejne lata odmierzają nam coroczne premiery różnych oper Wagnera). Tymczasem w poprzednim rozdziale, przy opisie wspomnianej podróży Ernesta Theodora, dowiadujemy się, że Hoffmann dwa lata wcześniej po raz pierwszy pojawił się w Sopocie, z okazji letniej prezentacji "Pierścienia Nibelungów". Wynikałoby z tego, że to romantyczne muzykowanie odbyło się tylko raz, poprzedniego roku. A przecież pisze autor, że spotykają się co roku dla przyjemności muzykowania, wcześniej zauważa, że ich ścieżki zbiegły się kilka lat wcześniej w Zoppot. Jest to ewidentna nieścisłość, trudna do wytłumaczenia, chyba że zamierzona. Ponieważ jednak koncepcja muzyczna jest nadrzędna, więc w pewnym sensie usprawiedliwia słabości treści. A jest ich niemało. Huelle próbuje stworzyć w miarę szeroką panoramę losów Gdańska, a nawet trochę wojennej i powojennej Polski. Jako że musi to być wizja skrótowa, popada w wielu miejscach w schematy. Tak sztampowo są np. naszkicowani Rosjanie, zajmujący miasto, którzy przede wszystkim piją i gwałcą, ale mają pod wpływem wzruszenia ludzkie odruchy (ruskaja dusza). W krótkim wątku wojennym matki narratora musi się pojawić Polska rodzina ukrywająca w warszawskim mieszkaniu Żydów i wspólnie z nimi rozstrzelana. Jakiś niewielki epizod z partyzancką akcją AK. Stosunki polsko-niemiecko-kaszubskie w Gdańsku równie mało przekonujące, bo nie ma czasu na większe zniuansowanie i zindywidualizowanie. Choćby taka wypowiedź: "Może pan złożyć skargę do komisarza Ligi Narodów - Merz zmienił tonację - całe to Wolne Miasto, ten pokraczny bękart traktatu wersalskiego, to ich wymysł. Przy knowaniach Polaków. Oddzielili nas od ojczyzny korytarzem od morza." A z drugiej strony podoba mi się, jak w tym kontekście Huelle traktuje język - kaszubski przyjaciel rodziny mówi najczęściej w swoim języku, choć zna polski, a autor nie wszystkie kaszubskie zwroty tłumaczy w przypisach; dawne nazwy ulic i miejsc w Gdańsku i okolicach podawane są po niemiecku, jeśli akcja toczy się w okresie przed 1945 rokiem, a po polsku, gdy przechodzimy do czasów powojennych. Mimo tych niedostatków „Śpiewaj ogrody� są powieścią uwodzącą czytelnika. Język Huellego brzmi pięknie, klasycznie, ma zalety wręcz –znowu � muzyczne, przyjemnie jest wsłuchać się w jego frazowanie. A obok tego widać, że mamy do czynienia z autorem, który wierzy w opowiadanie historii, także wtedy, gdy jest ono poddane dość ścisłym regułom.
Trully beautiful and magical story of love, war and everlasting power of music. Story within a story, legend and fairy tale, lifetime work of passionate composer all connected by forgotten (and fictional) work of Richard Wagner based on Grimm's tale "Pied Piper of Hameln". Mesmerizing.
Piękna, wielowątkowa opowieść o gdańskiej Oliwie sięgająca XVIII wieku. Spleciona postaciami francuskiego, amoralnego porucznika, niemieckiego muzyka, czyniącego z parnasizmu sens życia, które rozgrywa się w cieniu upadku Republiki Weimarskiej, budzącego się faszyzmu w Wolnym Mieście Gdańsku, jego żony, żyjącej w (nie)swoim domu po 1945r. Całość splatają (nie)oczywiste losy kaszubskiej i polskiej rodziny.
Styl Huellego jest pełen nostalgii, subtelności, poetyckości, wrażliwości; buduje wielopoziomową, wieloznaczną, pełną różnych odniesień kulturowych, historycznych, biograficznych, fabułę dbającą o detale i sprawy wielkie z równą konsekwencją. Ta wielowątkowość, wieloczasowość w żaden sposób nie zakłóca śledzenia wydarzeń, nie budzi zdezorientowania. Wielka historia miesza się z życiem zwykłych ludzi. Polacy, Niemcy, Kaszubi, nikt nie jest tu tylko dobry, czy tylko zły. Przynależność etniczna, język, jakim mówią nie jest wyznacznikiem tego, kto jest dobry, a kto zły. Bohaterowie potrafią wznieść się ponad swoje słabości, uznać swoje winy, ale też pomóc sobie na przekór stereotypom, polityce, doświadczeniom, z jakimi musieli zmierzyć się.
Poruszająca opowieść, wywołująca emocje, opowiedziana pięknym językiem, pozostawiająca z pytaniami, wątpliwościami, zapadająca w pamięć. Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem. W którejś z internetowych recenzji ktoś napisał, że nikt urodzony w latach 80,90 tych nie jest w stanie napisać takiej książki, że wymaga ona innego rozumienia świata, doświadczeń, posługiwania się językiem. Zaprzeczeniem tej tezy jest dla mnie “Toń� Szatrawskiej, która rozgrywa się niedaleko od Gdańska, podobnie jak u Huellego - świat nie jest jednoznacznie dobry, ani zły. A najważniejsze dla mnie podobieństwo tych dwóch książek, to umiejętność autorów sprawiająca, że mogę się w ich treści całkowicie zatracić.
Mniej więcej rok temu czytałam inną książkę Huelle, „Mercedes-benz� i mam podobne wrażenia. Całość nie powala, aczkolwiek kończę lekturę z przyjemnymi odczuciami. Głównie dlatego, że wzbudziła we mnie lokalny patriotyzm - odniesienia do kaszubskiej tradycji i języka tego regionu sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Mało kiedy wątek tej kultury jest szczególnie rozwijany, tym bardziej się cieszę, że tak jest w tym przypadku. Najbardziej porywające okazały się dla mnie fragmenty pamiętnika pewnego Francuza, choć motyw opery ciągnący się przez całą książkę też był ujmujący. Czy gdyby „Śpiewaj ogrody� nie były moją lekturą na studia, przeczytałbym ją z własnej inicjatywy? Najpewniej nie. Czy żałuję poświęconego czasu? Absolutnie.
Z obawą sięgałam po nową książkę Pawła Huelle, bałam się, że zatrze ona magię „Weisera Dawidka�, jednej z ważniejszych dla mnie pozycji. Zupełnie niepotrzebnie! „Śpiewaj ogrody� jest świetna, magiczna, w stylu autora. Huelle umie w opowieści, umie w klasyczną poetykę, umie w budowanie historii. Przeplatające się losy, wątki, a nawet epoki tworzą piękną opowieść „o muzyce w cieniu Hitlera, domu w cieniu zbrodni, miłości w cieniu wojny�; opowieść o przyjaźni. Polecam.
4.5 Piękny język i ciekawa struktura. Dużo w tej fabule było czułości i delikatności pomimo tak okrutnego tła historycznego. Podobało mi się, jak pozornie różne i odległe od siebie wydarzenia stopniowo się przeplatały.
3,5. była by dużo lepsza, jeżeli nie całkiem zbędny wątek Francuza, który wygląda jakby szkic osobnej księgi, która nie została napisana, a nie było co z tym zrobić.
"Śpiewaj ogrody, których nie znasz, serce moje, jak w szklance naczynia wlane ogrody, jasne, nieosiągalne. Wody i róże Szirazu i Ispahanu, Śpiewaj je błogo, sław je nieporównywalne."
Mogłabym pokochać Huelle tylko za pokazanie mi piękna poezji Rilkego, ale w jego prozie wszystko mi zagrało: bogaty język, wzruszająca historia, towarzyszczace mi emocje. Nie mogę "wyjść" z tej książki, ani przestać myśleć jak genialnie autor połączył historie: francuskiego, pierwszego właściciela dworu przy ulicy Polanki, niemieckiego małżeństwa, które ten dom nabyło kilkaset lat później, wraz z mrożącą krew w żyłach tajemnicą, by wreszcie, po wichrach ludzkich losów i wielkiej historii trafić do polskich lokatorów i stać się świadkiem pięknej przyjaźni. Ta wielowątkowa układanka obrazuje kosmpolitycznosc Gdańska i oddaje hołd temu pięknemu, otwartemu miastu. W tej cudownej prozie wybrzmiewa również miłość do muzyki: pochłaniająca, nieuleczalna, absolutna, ale dotyka ona także istoty zła, zbrodni, obsesji oraz wiecznego trwania i przemijania.
Another brilliant piece of prose from the author of "Who was David Weiser?". That's what I expected of course, Paweł Huelle has never disappointed me so far, but it doesn't change the fact, that "Śpiewaj ogrody" is a thoroughly enjoyable book. I particularly liked that three (and sometimes even four) parallel narrations from different timeframes were written in relevant style. Each of the main three storylines is interesting in itself, but what is especially fascinating is joining the dots that link them together.
This is a book about music and creating music, that even people not interested in music whatsoever should love. Its language is like music anyway.
Nostalgia za przemienionym światem Wolnego Miasta Gdańska przeplata się z brutalną rzeczywistością wojny i powojnia. A wszystko zakłóca jeszcze perwersyjny Francuz sprzed dwóch wieków. Nie da się obok tej powieści przejść obojętnie.