Wiekszości ludzi Święte Oficjum kojarzy się wyłącznie ze stosami i torturami. Niesłusznie. W sercu sługi Bożego, młotu na czarownice, płonie święty żar wiary i pragnienie służby. Miecz w ręku Pana tnie, by oddzielić plewy od ziaren, by plewy spalić w ogniu.
Niektórzy wątpią, czy Chrystus rzeczywiście zstąpił z krzyża. A zwątpienie nie jest rzeczą ludzką... jest dziełem Szatana. Wątpisz? Bój się.
Stosy znów zapłonęły, by ocalić sprawiedliwych i sługi Boże.
Od lat zajmuje się multimediami i szeroko pojmowaną popkulturą. Pracował jako zastępca redaktora naczelnego pism „Click� i „Game Ranking� oraz naczelny magazynu „Fantasy�. Prowadził programy autorskie w Radiu WAWA. Reżyserował dubbingi. Tworzył i tłumaczył scenariusze gier komputerowych. Od kwietnia 2008 � szczęśliwy tata małego Kacperka. Jeden z najpopularniejszych pisarzy fantastycznych. Prowokujący. Zaskakujący. Potrafi rozbawić, zbulwersować, dotknąć do żywego. Wymyka się oczekiwaniom. Ledwie okrzepł w szatach inkwizytora, niespodzianie wdział żupan.
Nauczona doświadczeniem, tego już nie kupiłam. Pożyczyłam od koleżanki, która miała mniej instynktu samozachowawczego. Okazało się, że to te same opowiadania, co w tomie 1. (początkowo to był tomik 2.), tylko Piekara sprytnie pozmieniał dekoracje i imiona czarownic, które palą się do zrobienia loda inkwizytorowi. Szkoda, że zapomniał zmienić fabuły.
Serio nie wiem, czy istnieje gorszy ściek w literaturze, ja sie osobiście chyba nie spotkałam jeszcze. Nawet książki z cyklu Forgotten Realms biją to ścierwo na głowę.
Po małej przerwie wróciłam do cyklu Inkwizytorskiego i sięgnęłam po drugi zbiór opowiadań czyli "Młot na czarownice". Pierwszy tom ("Sługa boży") dostał ode mnie jedną gwiazdkę, bo znalazłam sporo elementów, które nie zagrały w żadną stronę. Natomiast jak jest tutaj?
Przyznaję, że nadal szału nie ma, ale jest powolutku idzie to w dobrą stronę. "Młot na czarownice" składa się z pięciu opowiadań - "Ogrody pamięci", tytułowe, "Mroczny krąg", "Wąż i gołębica" oraz "Żar serca". W tych opowiadań główny bohater - wasz uniżony sługa Mordimer Madderdin, Inkwizytor Jego Ekscelencji biskupa Hez-Hezronu - zmierzy się z nowymi wyzwaniami natury nadprzyrodzonej jak stygmaty u dziecka, niezrozumiałe zjawiska podczas egzekucji oraz legendy o wampirach.
Ten tom przypomniał mi dlaczego miałam problem z twórczością Jacka Piekary. Uczciwie powiem, że jest ciut lepiej. Nadal podoba mi się ta cała koncepcja, że jesteśmy w świecie gdzie Chrystus nie umarł za ludzi na krzyżu tylko z tego krzyża zszedł i stał się władcą ludzkości. Schemat opowiadań nadal pozostał w miejscu - Mordimer dostaje zlecenie, wykonuje je i spija na końcu śmietankę. Jednak w "Młocie na czarownice" te opowiadania były ciekawsze niż te, które poznałam w pierwszym tomie. Nadal nie jest jakoś super, ale mając z tyłu głowy poznane przeze mnie pierwsze opowiadania to jakiś minimalny progres można odszukać.
Oczywiście nie mogło zabraknąć dziwnych przytyków co do wyglądu kobiet i ta "wybitna" scena jak Inkwizytor powiedział szpetny komentarz na temat bardzo małego biustu kobiety, która chciała się z nim przespać. Porównał ją do chłopca, więc perspektywa uprawiania z nią stosunku seksualnego powoduje, że mu się z tego tytułu rzygać chce. Kobiety sprowadzone są do brzydkich lub ładnych, ale wszystkie są kreowane na takie głupiutkie.
Zostawiam również quest dla ambitnych - ten kto policzy ile razy pada przez całą książkę„wasz uniżony sługa� lub "moi mili" dostanie ode mnie gratulacje.
Dobra, reasumując. Naciągane 1,5 gwiazdki i zamykam temat tego tomu.
Inkwizytor Mordimer Madderdin znowu w akcji. Inteligencja i spryt, ale też trochę zmęczenia stresującą pracą. Oraz świat, gdzie wierzy się, że Jzus zstąpił z krzyża i walczył ze złem mieczem, krwią i ogniem. Świetne.
Są różne badziewne mody i najwyraźniej ten cykl pana Piekary ma swój własny, kolorowy balonik. Bubel. Coś jak Crocsy. Już wiem dlaczego o gustach się nie rozmawia. Można się tylko pokłócić i znienawidzić. Wstyd mi, że to kupiłem.
Zdaję sobie sprawę, że Piekara jest specyficznym twórcą i jego wyobraźnia nie przemówi do każdego, ale wykreowany przez niego świat wchłonął mnie niczym gąbka wodę. W głównej mierze to zasługa świetnie zarysowanego świata i JAKIEGOŚ bohatera.
Mordimer Madderdin ma swój charakter, jest inteligenty i niebezpieczny, aczkolwiek z kart powieści jasno wynika, iż jest tylko jednym z wielu drapieżników w tym świecie, a gdzieś tam poruszają się pionki do których mężczyzna ten nie chciałby startować. Bo to świat, w którym Jezusowi znudziło się wieszenie na krzyżu, więc z niego zwyczajnie zszedł i utopił w krwi całą Jerozolimę, zaprowadzając nowe rządy, tak dalekie do znanego nam miłosiernego wizerunku Zbawcy (motyw fascynujący, oprawiony w kilka niuansów, które łatwo mogą zburzyć podwaliny całego świata, gdyby okazały się prawdą).
Autor nie tłumaczy nam co i jak, dawkując całość bardzo szczątkowo, więc moja wyobraźnia działała bardzo mocno, próbując domyślać się co i jak. Mamy Inkwizytorów, którzy "zajmują się" sprawami zagrażającymi wierze mieszkańców tego świata. I robią to na wiele sposobów, aczkolwiek większość z nich można by nazwać zbrodniami, przestępstwami, gdyby nie fakt, iż to oni mają władze. No i od czasu do czasu na świat schodzą Anioły i są to takie sukin..., że chciałem więcej z tej materii. Piekara jednak zręcznie prezentuje nam kawałeczki układanki, tylko podsycając zainteresowanie. Robi to prezentując pięć opowiadań, które pogłębiają psyche bohatera i zarysowują mocniej wygląd świata jaki go otacza. A nie jest to świat w którym chcieli byśmy żyć, oj nie.
Pierwsze opowiadanie skupia się na sprawie chłopca, który ma stygmaty, tyle ze lokalni inkwizytorzy robią wszystko aby zatuszować sprawę. Dla Mordimera zadanie to będzie miało też aspekt prywatny, aczkolwiek oczekiwałem nieco więcej od całej historii. Poszerza nieco wiedzę na temat pewnych aspektów tego świata i akurat tutaj znajduje się mój ulubiony aspekt opowiadania. Rozmowy z biskupem. Świetne.
Drugie, tytułowe opowiadanie zaczyna się od niecodziennego wieszania, aby potem płynnie przejść w poszukiwania osoby parającej się czarna magią. Aspekt "modlitw" jest czymś kapitalnym i miałem wrażenie, że nie do końca wykorzystanym. Niemniej jest to solidny kawałek lektury, kończący się jednak dość typowo dla Piekary i czasami się zastanawiam, czy autor ma jakieś prywatne zadry do przedstawicielek płci przeciwnej, bo mało kiedy są one tu przedstawione w dobryk świetle...
Najlepsze czeka czytalnika jednak w samym środku drugiego tomu opowiadań. Historia "Mroczny krąg" jest zwyczajnie świetna. Na zlecenie biskupa Mordimer trafia na prowincję, gdzie przyjaciel duchownego informuje inkwizytora o działalności czarowników. Podobno nawet wezwano pewną specyficzną demonicę... Całość rozbudowuje mitologię świata i kończy się inaczej niż myślałem, ale daje to czystą satysfakcję z lektury.
Czwarte opowiadanie też jest dobre i niewiele ustępuje poprzedniemu. Wracają charakterni Bliźniacy i Kostuch. Mimo, iż to szubrawcy i mordercy to jednak nie sposób oddać tego, iż momentami darzyłem ich sympatią (no może poza faktem, iż to też nekrofile, a i gwałciciele vide poprzedni tom...). Piekara raczy nas prostą w gruncie rzeczy historyjką z wampirami w tle. Według bohatera te nie istnieją, ale ludzie giną, więc trzeba się przyjrzeć sprawie. Jest też Anioł... Czego chcieć więcej? Ano mamy tu kolejną szczyptę mitologii tego świata, w dodatku udowadniającą, że w każdej legendzie jest doza prawdy...
Żar serca ujął mnie dopiero pod koniec historii, bowiem początek to sztampa. Jakąś wersja inkwizycji z żarliwym (aż nadto) księdzem czyści pewne miasteczko z domniemanych czarowników i czarownic. Wszystko to ma kilka warstw, w które Mordimer nieopatrznie się wikła i musi zrobić coś, przez co narazić się może samemu Ojcu Świętemu. Końcówka jest świetna. Syci, ale nie do końca, bo pozostawia nas z pytaniami, aczkolwiek początek trzeba jednak przebrnąć. Niemniej ja się przy Piekarze nie nudzę, więc nawet słabsze fragmenty łykam jak wygłodniały pies.
Niemniej wołałbym, aby autor nie powtarzał już pewnych rzeczy jak mantrę, bowiem doskonale je znam z poprzedniego tomu i dlatego jakbym miał oceniać całość to wahał bym się pomiędzy siódemeczką, a ósemeczką. Było tu kilka naprawdę świetnych momentów, które dają czysta radość z lektury. Zatem... 4/5.
Świat, postać ciekawe, z potencjałem. Forma, warsztat, edycja treści mnie zmęczyła i to ostatnia książka z tego cyklu po którą sięgam. Jak wydaje się zbiory opowiadać w jednej książce to warto zrobić edycję, aby nie męczyć czytelnika powtórzeniami co chwilę. Zarówno w Słudze Bożym, jak i w Młocie...kilka razy dowiedziałem się, że jak sobie szersken w oczy wetrzesz to palce będą ostatnią rzeczą, którą zobaczysz, albo jakie moce ma Kostuch, a ilość "Wasz pokorny/uniżony/skromny sługa" dosłownie przytłacza. Tak sobie myślę, że powtórzenie tych informacji publikując kazde opowiadanie osobno ma sens, ale jak wrzuca się opowiadania w jeden tom, wiedząc że czytelnik już się pewnych rzeczy dowiedział warto je wyedytować. Piekara wszystko podaje na tacy, tyle tego gadania o oczyszczającym ogniu stosu, że zamiast grozy mamy przesyt. No i te totalnie płaskie postacie kobiece. Uprzedmiotowione. Cieszę się, że poznałem Mordimera. Jednak to Sand Dan Glokta pozostaje moim ulubionym Inkwizytorem.
Miłe zaskoczenie ze strony Jacka Piekary! O ile pierwsza część była dość... no cóż, problematyczna (dyplomatycznie mówiąc) tak druga część sprawiła, że zachłysnąłem sięherbatątylko raz i to na samym początku. Reszta książki, która składa sięz kilku osobnych historii, okazała sięprzynajmniej dobra. Pokazuje to, że jeśli tylko Jacek Piekara schowa własne poglądy do kieszeni i skupi się na konstrukcji bohaterów i intryg, to potrafi naprawdę zaciekawićczytelnika. Mam nadzieję, że trzecia część będzie równie spokojna ideologicznie, a przy tym jeszcze ciekawsza fabularnie (najlepiej na poziomie historii o wampirze)
Trochę męczyłam. Trochę było lepiej niż w pierwszej części i trochę było mniej bezsensownej przemocy. Ale trochę więcej było moralizatorskich sentencji i scen przy których wywraca się oczami. Ponieważ tę książkę na zmianę czytałam w papierze i słuchałam to polecam słuchanie, ponieważ wtedy nie rażą wszechobecne wtrącenia "Mili moi".
4.5� postać Mordimera z każdą stroną zadziwia mnie co raz bardziej. Naprawdę żadna książka nie jest tak zabawna jak ta i zwroty akcji w tej książce są wielce wspaniałe
Siegnelam po ta ksiazke zupelnie przypadkowo - chcialam przeczytac cos po polsku. Kolega podrzucil mi wlasnie Piekare, zaczelam czytanie od "Mlota". I wpadlam po uszy. To jest kawal dobrze napisanej literatury, bardzo sprawny jezykowo, do tego ironiczny i zjadliwy. Opowiadania sa precyzyjnie przemyslane i zaplanowane, z zadziwiajaca znajomoscia realiow sredniowiecznych. Z zalozenia nie siegam po fantastyke, a juz szczegolnie taka, ktora opisywalaby sredniowiecze, bo jako mediewistke drazni mnie brak wiedzy Autorow; Piekara jednak staje na wysokosci zadania, ba, oddaje koloryt tamtych czasow wrecz idealnie.
Świat w którym żyje główny bohater tej książki jest niezwykły, ale przez to chyba jeszcze bardziej przerażający. Mściwy Jezus, aniołowie, którzy nie lubią być obrażani, czarownice, wampiry� Młot na czarownice to kolejna część przygód Mordimera Madderdina, inkwizytora, którego spotykają dziwne sytuacje i otrzymuje niecodzienne zlecenia. W co tym razem wpakował się skromny sługa Kościoła?
Link do pełnej recenzji:
Link do bloga: Link do instagrama: Link do facebooka:
Bardzo dobra pozycja, pozytywnie mnie zaskoczyła. Zbiór nie powiązanych ze sobą chronologicznie historii o Mordimerze Madderdinie, inkwizytorze nieco podobnym do Jakuba Wędrowycza połączonego z Geraltem z Rivii. Czyta się przyjemnie i szybko. Bardzo ciekawy pomysł jeśli chodzi o to, co by było, gdyby Jezus Chrystus nie umarł i nie zmartwychwstał a zstąpił z krzyża, złamał go i wymierzył sprawiedliwość swoim oprawcom. To mój pierwszy tom z tej serii, ale jestem pewna, że nie ostatni. Całe szczęście, że nie trzeba czytać ich zgodnie z datą wydania.
To specyficzne, mroczne i obrazoburcze fantasy. Momentami wydaje się strasznie proste i infantylne, ale nie zmienia to faktu, że przynosi sporo radości. Prawdopodobnie znaleźlibyście lepsze książki należące do tego gatunku, ale w wolnym czasie warto spróbować - możliwe że pokochacie Mordimera Madderdina i będziecie się bawili co najmniej równie dobrze jak ja.